Słuchaliśmy jego muzyki całą jesień. Kupiliśmy bilety do Montrealu, chcąc przy okazji odwiedzić kilka miejsc związanych z naszym idolem. Nie spodziewaliśmy się, że staną się główną atrakcją i pochłoną nas całkowicie.
Nie mam odwagi pisać o muzyce ani o jego poetyckiej twórczości. Zamieszczam kilka ciekawych faktów z jego biografii i zdjęcia. Ale przede wszystkim chcę pokazać jak wspominają Leonarda Cohena mieszkańcy Montrealu.
Początek wyprawy
Zaczęliśmy od domu rodzinnego i synagogi, ostatniego dnia odwiedzając go na cmentarzu. Stał się kimś bardzo bliskim.
Leonard Cohen urodził się 21 września, w domu przy 599 Belmont Avenue, w żydowskiej dzielnicy Westmount. Miał starszą siostrę Esther i nianię, która zabierała go do parku tuż za domem.
Krewni Leonarda, podobnie jak inni Żydzi noszący nazwisko Cohen, są uważani za spadkobierców kapłanów ze Świątyni Jerozolimskiej. Sam Cohen wspomina to: “Miałem bardzo mesjanistyczne dzieciństwo. Powiedziano mi, że pochodzę od arcykapłana Aarona.
Fabryka odzieżowa, którą stworzył dziadek Leonarda, Lyon Cohen. Miejsce pracy ojca, Natana Cohena.
Leonard pracował krótko w dziale spedycji, u swoich stryjów. Jednocześnie czytał swoje wiersze w klubach, przy akompaniamencie zespołu jazzowego.
Kochał nie tylko Montreal ale i Grecję
Zmęczony szarym niebem i wilgocią Londynu i wizytą u dentysty, 25-letni Leonard zapytał pracownika banku skąd ma taką piękną opaleniznę. Usłyszał, że tak działa greckie słońce. Kupił bilet lotniczy i po kilku przystankach znalazł się na wyspie Hydra. Raju, w którym nie jeździły samochody, muły dostarczały wodę do domów i rzadko działała elektryczność. Tam spotkał swoją miłość Marianne. Po urodzeniu synka, przyjechała z Oslo, ale jej męża już tu nie było, wyjechał z inna kobietą.
Weszła z koszykiem na mleko do jedynego sklepu, płakała. W drzwiach stanął mężczyzna, widziała tylko sylwetkę. Powiedział: “Wiem, że jesteś Marianne i wiem, co się stało, wyjdź na słońce i wypij z nami lampkę wina.”.
Mieszkali na Hydrze i w Montrealu. Dla niej powstały najbardziej znane piosenki: “Bird on the Wire” i “So Long, Marianne”.
Przeczytajcie opis całej wyprawy autorki oraz WSPANIAŁĄ galerię zdjęć.